W sobotę na gali Knockout Boxing Night 19 w Ostrołęce drugi tegoroczny pojedynek stoczy Kamil Szeremeta (21-2, 5 KO), który zmierzy się z Francuzem Nazirem Trimechem (9-2, 4 KO).
Gdy rozmawialiśmy we wrześniu, niepokoiłeś się, że mimo rehabilitacji wciąż odczuwasz ból w prawej ręce po operacji, którą przeszedłeś we wrześniu. Odpuściło?
Kamil Szeremeta: Dziękować Bogu, wszystko już jest dobrze. Zdecydowałem się na zmianę lekarza i tak trafiłem do doktora Łukasza Nagraby, który pomógł mi wrócić do zdrowia. Wiedziałem, że leczą się u niego inni zawodnicy ze sportów walki i z perspektywy czasu cieszę się, że trafiłem pod jego opiekę. Zrobiłem multum sparingów i ręka nie bolała, zobaczymy, jak będzie w walce, gdy te rękawice będą mniejsze. Jestem jednak dobrej myśli.
Co wiesz o swoim przeciwniku?
Jest niewygodny, bije dużo ciosów i może nie jest jakimś siłaczem, ale na pewno potrafi boksować. W bilansie ma dwie porażki, ale widziałem jego walkę z Hiszpanem Ronnym Landaetą i moim zdaniem tej walki nie przegrał,. Boksował jednak na wyjeździe i sędziowie przyznali zwycięstwo gospodarzowi. Nastawiam się na mocne osiem rund, choć wiadomo, że odczuwam ciśnienie, żeby wygrywać z takimi zawodnikami przed czasem.
Ciśnienie ze strony środowiska?
Nie, to są moje oczekiwania wobec samego siebie. Andrzej Liczik mnie temperuje: "spokojnie Kamil, to wyjdzie, masz siłę i celność, ale jak się napalasz to twoje ciosy są obszerne, a przez to widoczne". Mam za sobą kilka takich walk-demonów, które gdzieś tam siedzą mi z tyłu głowy, bo wiem, że mogłem je wygrać przez nokaut. W rekordzie mam pięć zwycięstw przed czasem, a powinienem mieć z dwanaście.
Pełna treść artykułu na Tvpsport.pl >>
BLOG COMMENTS POWERED BY DISQUS