W przeszłości pracował jako monter telewizji kablowej, składał także meble, a nawet był kierowcą taksówki. Przez cały ten czas nie rezygnował z bokserskich marzeń. Mowa o Przemysławie Zyśku (19-2, 6 KO), który w sobotę 16 listopada na gali KnockOut Boxing Night 37 we Wrocławiu będzie walczył o pas mistrza Polski w wadze średniej z Rafałem Wołczeckim (12-0, 8 KO). – Przed walką wziąłem urlop, by odpowiednio się przygotować – uśmiecha się "Ostrołęcki taran" w rozmowie z TVP Sport.
Jak na fakt, że pięściarz z Ostrołęki cały czas łączy treningi z pracą, osiągnął całkiem sporo, bo doczekał się zagranicznych walk za lepsze pieniądze. Tak było w czerwcu 2022 roku, gdy poleciał do Coventry na pojedynek o pas IBO w wadze junior średniej (do 69,8 kg) z Samem Eggingtonem. Przegrał jednogłośnie na punkty, ale w kolejnej walce – we wrześniu 2023 roku – zmierzył się w RPA z Roarkiem Knappem.
– Po tamtej walce z Eggingtonem długo nie pracowałem, bo zarobiłem całkiem niezłe pieniądze, jak na pierwszą poważniejszą walkę. Zrobiłem sobie 9 miesięcy przerwy, no ale co... kredyt i rachunki same się nie zapłacą. To są takie kwoty, że nie mogę sobie pozwolić na to, by nie pracować – tłumaczy "Ostrołęcki taran"
Do walki z Rafałem Wołczeckim miało dojść już w kwietniu we Wrocławiu, jednak Zyśk nabawił się przed tym pojedynkiem okropnej kontuzji prawego bicepsa:
– Trenowałem codziennie, to były naprawdę mocne przygotowania, bo zależało mi, żeby być w jak najlepszej formie. Niestety, w trakcie sparingów w Anglii nabawiłem się paskudnej kontuzji, bo w mięśniu zrobiło mi się zwapnienie - tłumaczy Zyśk.
– Teraz jest wszystko w porządku, lekarze ze Szpitala Bródnowskiego zrobili mi operację i już następnego dnia mogłem normalnie podnosić rękę. To na nim jest presja. Ja już swoje wygrałem i przegrałem, jestem bardziej doświadczony i myślę, że z takim zawodnikiem jak ja Rafał jeszcze jeszcze nie walczył. Do Wrocławia jadę po pas! – przekonuje.
PEŁNA TREŚĆ ARTYKUŁU W TVPSPORT.PL >>