Od kilku tygodni w sprzedaży znajduje się książka "Niepokonany w 28 walkach", która powstała z okazji 25. rocznicy słynnych pojedynków Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowe’em. Jej autorem jest dziennikarz Przeglądu Sportowego Przemysław Osiak. "Niepokonany w 28 walkach" to 25 wywiadów na 25-lecie niezapomnianych bitew Gołota - Bowe w Nowym Jorku i Atlantic City (11 lipca i 14 grudnia 1996). Oddajemy głos gwiazdom boksu, rywalom "Andrew" i jego szkoleniowcom, wybitnym dziennikarzom, naocznym świadkom najważniejszych chwil w pierwszych 16 latach jego kariery (1981 - 1997), artystom kojarzonym z Gołotą (Kazik Staszewski, Marcin Daniec) oraz byłemu Prezydentowi RP Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. A także menedżerowi i trenerowi Bowe’a (Rock Newman, Thell Torrence), którzy pierwszy raz tak otwarcie mówią o bolączkach ich pięściarza.
Książkę można zamówić na stronie empik.com >>
Rock Newman to człowiek, który w imieniu Bowe’a negocjował wielomilionowe kontrakty, a dzięki swojej nietuzinkowej osobowości stał się jedną z najbardziej charakterystycznych postaci amerykańskiego boksu zawodowego w latach 90. W długim wywiadzie do książki Niepokonany w 28 walkach” menedżer Riddicka nie tylko zdał szczegółową relację z tego, co działo się z "Big Daddym" bezpośrednio przed pojedynkami z Gołotą i po ich zakończeniu, ale też barwnie opowiedział o całej karierze zawodowej srebrnego medalisty igrzysk w Seulu.
Współpracę nawiązali pod koniec 1988 roku, potem Newman reprezentował interesy Bowe’a przez ponad dekadę. Był najbliżej niego, gdy w 1992 roku zakładał trzy pasy mistrza świata wagi ciężkiej po wielkim zwycięstwie nad Evanderem Holyfieldem, ale i wtedy, gdy trzeba było bronić Riddicka w sądzie po porwaniu żony i dzieci. Ekstrawagancki menedżer wyjaśnia również, dlaczego nigdy nie zobaczono zawodowego pojedynku Bowe’a z Lennoksem Lewisem (choć umowa była już na stole...). Przedstawia też Riddicka jako człowieka - chłopaka wychowanego w wielodzietnej rodzinie na nowojorskim Brooklynie, ze wszystkimi jego bolączkami i wadami, na którego zarówno dobry, jak i bardzo zły wpływ miała matka.
***
Jak określiłby pan stan, w jakim Riddick Bowe wychodził do pierwszej walki z Andrzejem Gołotą w nowojorskim Madison Square Garden?
Rock Newman: Najlepszy czas był już wyraźnie za nim. Stawał się coraz bardziej niezdyscyplinowany, a powiem nawet, że zaczynało brakować mu poświęcenia. W listopadzie 1995 roku po raz trzeci zmierzył się z Evanderem Holyfieldem. Potem zadzwonił do mnie i powiedział, że nie chce walczyć w pierwszej połowie roku. Kiedy odbył się pierwszy pojedynek z Gołotą?
11 lipca 1996 roku.
A więc wszystko się zgadza. Przez siedem miesięcy nie trenował, nie biegał. Zaczynał obóz z dużą, ale to dużą nadwagą, a przygotowania były drogą przez mękę. Rozmawiałem o tym z Eddiem Futchem, bo miałem wątpliwości, czy Riddick powinien walczyć. Eddie odparł, że Bowe z pewnością nie jest w najwyższej formie, ale z tym rywalem da sobie radę. Wtedy w naszym obozie nikt nie widział większego problemu. Uznawaliśmy, że Gołota to korzystny rywal. Było paru zawodników, których zasugerowali ludzie z telewizji HBO, ale my wybraliśmy jego. Myślę, że w pewnym stopniu wszyscy zlekceważyliśmy Gołotę. A może chodziło o to, że wciąż dobrze pamiętaliśmy, na co stać Riddicka?
Nawet słynny trener Eddie Futch, który był z Joe Frazierem podczas trzech walk z Muhammadem Alim, nie docenił Gołoty?
Byłem zawiedziony treningami Riddicka i całym obozem, który nie przebiegał dobrze. Miałem nadzieję, że z tygodnia na tydzień sprawy zaczną wyglądać lepiej i Bowe będzie robił postępy, ale tak się nie stało. Dwa, trzy albo cztery dni przed walką wszedłem w hotelu do pokoju Eddiego. Powiedziałem mu, że rozważam odwołanie pojedynku i jestem gotów ponieść wszelkie konsekwencje tej decyzji. Liczyłem się z tym, że ktoś nas za to pozwie, bo moja firma Spencer Promotions - którą, nawiasem mówiąc, nazwałem tak od imienia mojego ojca - była organizatorem gali. Eddie odpowiedział: "Rozumiem twoje rozterki, ale Riddick jest wystarczająco mocny, by dać temu chłopakowi radę".
Co pan czuł, gdy pojedynek się rozpoczął i okazało się, że Gołota jest wyraźnie lepszy?
Pamiętam dokładnie ten stan, kiedy w pierwszej albo drugiej rundzie zdałem sobie sprawę, że powinienem był zaufać swoim przeczuciom i odwołać walkę. Oczywiście gdybym to zrobił, Riddick miałby do mnie olbrzymie pretensje, ale i tak byłem na siebie zły. To oczywiste, że darzyłem Eddiego Futcha ogromnym szacunkiem, ale nikt nie znał Bowe’a tak dobrze jak ja. Po prostu tego żałuję. W drugiej rundzie zacząłem poważnie obawiać się, czy Riddickowi nie stanie się krzywda...
Cały wywiad w książce "Niepokonany w 28 walkach" >>