Przymiarki do walki Marcina Najmana (15-4, 11 KO) z Albertem Sosnowskim (49-9-2, 30 KO) były już czynione kilkukrotnie, jednak do takiego pojedynku nigdy nie doszło. Być może uda się do niego doprowadzić 25 maja podczas gali organizowanej na stadionie PGE Narodowym w Warszawie.
Na stołecznym obiekcie ma dojść do walki Najmana z Arturem Binkowskim, jednak mieszkający w Kanadzie Polak ma swoje problemy. Ostatnio Binkowski spędził 30 dni za kratkami za złamanie przepisów dotyczących jego sytuacji rodzinnej i nie ma pewności, że sytuacja się nie powtórzy.
Niewykluczone, że to właśnie Sosnowski w takiej sytuacji zostałby rywalem Najmana na Narodowym. Decyzja w tej sprawie ma zapaść w ciągu kilku najbliższych dni. Głównymi wydarzeniami imprezy w Warszawie będą pojedynki z udziałem Mariusza Wacha, Artura Szpilki oraz Izuagbe Ugonoha.
25 maja na stadionie PGE Narodowym ma dojść do walki Marcina Najmana (15-4, 11 KO) z Arturem Binkowskim (16-5-3, 11 KO). Ostatnio Binkowski spędził 30 dni za kratkami za złamanie przepisów dotyczących jego sytuacji rodzinnej i nie ma pewności, że sytuacja się nie powtórzy.
Najman, który jest jednocześnie organizatorem imprezy na Narodowym, niedawno zapewniał, że jest na taki scenariusz przygotowany. Do walki z "El Testosteronem" trenuje inny pięściarz, który w razie potrzeby, zastąpi Binkowskiego.
Teraz Najman za pośrednictwem mediów społecznościowych zasugerował, że tym zawodnikiem jest były mistrz Europy Albert Sosnowski. Głównymi wydarzeniami imprezy w Warszawie będą pojedynki z udziałem Mariusza Wacha, Artura Szpilki oraz Izuagbe Ugonoha.
Jeden z pierwszy polskich zawodowych pięściarzy, którego kariera sięga jeszcze lat 90-tych. Walczył na jednej gali z Mannym Paquiao, Prince Naseemem Hamedem, dzielił salę treningową z Floydem Mayweatherem Jr, Bernardem Hopkinsem czy Zabem Judahem, a do walk przygotowywał się m.in. w Catskill, gdzie bokserskie umiejętności wykuwał młody Mike Tyson. Dzisiaj Albert Sosnowski o tym wszystkim opowiada młodym adeptom sztuki walki na pięści. Ma marzenie, by odbudować potęgę polskiego boksu amatorskiego. Ostatniego naszego medalistę olimpijskiego pokonał.
Walczysz od 23 lat. Sam przyznajesz, że boksowanie to dla ciebie narkotyk. Jakie są objawy odstawienia? Albert Sosnowski: Na razie ich nie zauważam. Nadal lubię być aktywny na sali, trenować – robię to z przyjemnością, nikt mnie do tego nie namawia. Powoli odkrywam w sobie, że mam dobry kontakt z młodzieżą. Ludzie mnie słuchają, jestem dla nich autorytetem. Przekazuję tajniki sztuki pięściarskiej, a uważam, że mam dużą wiedzę. Chcę się realizować jako trener. Być osobą, która sama sobie gdzieś w wyciszeniu trenuje i uczy czegoś innych. Nie tylko młodych adeptów sztuki pięściarskiej, również ludzi, którzy chcą zmienić coś w swoim życiu. Zrzucić stres, zbędne kilogramy, porozciągać się, poprawić koordynację ruchową, a przy okazji nauczyć się kunsztu pięściarskiego, pewnej techniki. Dzisiaj aktywność fizyczna to styl życia.
Przedstawiciele kolorowej prasy zapamiętali cię jako furiata awanturującego się na warszawskim Nowym Świecie. Pisano, że to była twoja zemsta na taksówkarzach, bo rzecz miała miejsce po pojedynku z Martinem Roganem i słynnym wypadnięciu z ringu. Sytuacja związana ze zbiegiem przeróżnych okoliczności. Jakaś dziewczyna zaczęła ubliżać, a ja – będąc już lekko pod wpływem alkoholu – zareagowałem bardzo emocjonalnie. Poszła na skargę do taksówki i taksówkarz zaczął się ostro burzyć. Dostał, ale nic się takiego nie stało. Wymiana słowna, jakieś tam kopnięcie w taksówkę. A że policja była akurat w okolicy, zostałem zatrzymany.
I trafiłeś na izbę. Pierwszy raz w życiu. Też fajne doświadczenie, że nie warto spędzać tam nocy. Szkoda prądu. Reagowałem agresywnie, więc przydzielili mi samotny pokój. Bali się ze mną kogokolwiek zostawić. Skakałem, przestawiałem łóżka, starałem się wyważyć drzwi. Po moich kolejnych próbach wyjścia z pomieszczenia, kilku gości podeszło ze strzykawką. Na ich czele dyrektor całej izby. Wchodzi i mówi: „Panie Albercie, znamy pana, może pan się uspokoi? Bo w przeciwnym wypadku będziemy musieli interweniować”. I wtedy całe ciśnienie ze mnie zaszło. „Przepraszam. To ja może sobie odpocznę, wytrzeźwieję”. Bardzo przyjacielsko się zachował. Inna osoba pewnie byłaby już powalona, dostałaby zastrzyk uspokajający, założono by jej kaftan. Ja mogłem spokojnie odpocząć. Rano wstałem trzeźwiutki i tylko pukałem się w głowę, co ja zrobiłem. „Dziękuję, do widzenia, ostatni raz”. To nie była wielka afera, rozeszło się po kościach.
Zaczęliśmy od rapu. „Zdobędę, ile zdołam, ile zdołam się nauczę i tu żelazna wola jest do tego kluczem. (…) Zobacz, jak wszystko staje się możliwe. Zwykły chłopak z Żoliborza, który po zwycięstwo idzie” – jakoś tak to leciało. Jestem takim spełnieniem chłopaka, który gdzieś tam zaczynał w Polsce ten boks. Zrobiłem więcej niż ode mnie oczekiwano, niż tak naprawdę byłem w stanie zrobić. Dlatego tak miło mi się teraz o tym opowiada. A rozmawiam z przeróżnymi ludźmi. Ci odważniejsi podchodzą, przedstawiają się, gratulują. Doceniają moje sukcesy i zaangażowanie w tworzenie polskiego boksu zawodowego. Rozmawiamy o normalnych, codziennych sprawach.
Pytają o to, czy wrócisz? Oczywiście, że chciałbym zakończyć karierę jako zwycięzca, ale nie wszystko można mieć w życiu. Zapisałem się w historii pięściarstwa, zaliczyłem przygodę życia, która trwała tyle lat. Zbliża się ten czas, żeby z satysfakcją powiedzieć: „to już koniec”.
- Rośnie nam gwiazda - podsumował ostatni występ Macieja Sulęckiego (26-0, 10 KO) były mistrz Europy wagi ciężkiej Albert Sosnowski w rozmowie z Polskatimes.pl. W sobotę "Striczu" wygrał na punkty z byłym czempionem wagi super półśredniej Jackiem Culcayem.
- Stoczył świetny pojedynek, w dobrym tempie, choć na walkę o pas nie jest jeszcze gotowy. Miał kryzysowe momenty, ale przy bardzo dobrej współpracy z trenerem Pawłem Kłakiem przetrwał je i kontrolował walkę - ocenia "Dragon", który we wrześniu zakończył karierę po walce z Łukaszem Różańskim.
- Kwestia czasu jak dostanie walkę o mistrzostwo świata. Choć jeszcze dwie, trzy by mu się przydały, żeby wzmocnić swoją ekspozycję w USA, być bardziej pożądanym - podsumowuje Sosnowski.
Sulęcki w tym roku stoczył trzy walki. Najprawdopodobniej w przyszłym roku stanie przed pierwszą w karierze mistrzowską szansą.
W pojedynku poprzedzającym główne wydarzenie gali MGębski Boxing Night w Radomiu, Łukasz Różański (7-0, 6 KO) znokautował w pierwszej rundzie byłego mistrza Europy wagi ciężkiej Alberta Sosnowskiego (49-9-2, 28 KO).
Różański od pierwszego gongu odważnie ruszył na weterana zawodowych ringów i zepchnął go do obrony. Pięściarz z Rzeszowa trafiał ciosami z obu rąk, a pojedynek zakończył się po dwóch celnych lewych sierpowych, po których "Dragon" został wyliczony do dziesięciu.
Po walce Sosnowski przyznał, że to była prawdopodobnie jego ostatnia zawodowa walka. Dla Różańskiego to największy sukces na zawodowych ringach.
Albert Sosnowski uważa, że ostatnie miesiące zmieniły układ sił w polskiej wadze ciężkiej i jeśli w grudniu dojdzie do walki Krzysztofa Zimnocha (22-1-1, 15 KO) z Arturem Szpilką (20-3, 15 KO) to faworytem tej potyczki będzie pięściarz z Białegostoku. Zimnoch swoje wysokie sportowe aspiracje potwierdzić musi jednak dziś w starciu z mocno bijącym Joeyem Abellem (33-9, 31 KO).
Podczas dzisiejszej gali w Radomiu Łukasz Różański (6-0, 5 KO) zmierzy się z Albertem Sosnowskim (49-8-2, 30 KO). Dla niepokonanego pięściarza z Rzeszowa konfrontacja z byłym mistrzem Europy wagi ciężkiej będzie najpoważniejszym sprawdzianem w karierze.
- Chcę pokazać, że jeszcze jest we mnie choć cień starego "Dragona", który zawsze wierzy w siebie, idzie do przodu i walczy do końca - mówi przed sobotnią walką na stadionie MOSiR w Radomiu Albert Sosnowski, który zmierzy się z Łukaszem Różańskim.
- Ja mam za sobą ten bagaż doświadczeń, więc będę na tym bazował. Okres sparingowy za mną, poczułem timing i ring. Pracujemy nad pewnymi elementami technicznymi, które powinny być istotne w starciu z Łukaszem Różańskim. Walka odbędzie się na stadionie, więc trzeba być dobrze rozgrzanym i przygotować mięśnie na szok temperatury - ocenia były mistrz Europy i pretendent do trofeum World Boxing Council.
- Jestem na pewno już bliżej końca kariery i wszystko zależy od sobotniej walki. To może być ostatni pojedynek, na razie nie wybiegam do przodu. Chce pokazać, że jeszcze jest we mnie choć cień starego "Dragona", który zawsze wierzy w siebie, idzie do przodu i walczy do końca. Mam nadzieję rozgrzać publiczność.
W sobotę na gali w Radomiu sześćdziesiątą zawodową walkę stoczy były mistrz Europy wagi ciężkiej Albert Sosnowski. Rywalem "Dragona" będzie Łukasz Różański.
Były mistrz Europy i pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Albert Sosnowski (49-8-2, 30 KO) nie wyklucza, że jutro na gali w Radomiu stoczy swoją ostatnią zawodową walkę. Jego rywalem będzie Łukasz Różański (6-0, 5 KO).