23 listopada mistrz świata WBC wagi ciężkiej Deontay Wilder (41-0-1, 40 KO) stanie do rewanżowego pojedynku z Luisem Ortizem (31-1, 26 KO). W ramach promocji walki ekipa Premier Boxing Champions wyemitowała klip, na którym "Bronze Bomber" wspomina najsłynniejsze, w jego opinii, rewanże w historii boksu. Na liście Wildera znalazło się m.in. legendarne drugie starcie Andrzeja Gołoty z Riddickiem Bowem z 1996 roku.
- Jeśli się nie mylę, to w tej walce Gołota uderzył Bowe'a poniżej pasa kilka razy, był za to karany i w końcu go zdyskwalifikowano - mówi o pamiętnej walce "Andrew" Wilder.
Dla Deontaya Wildera ponowna konfrontacja z Ortizem będzie drugim w karierze rewanżem. Wcześniej dwukrotnie krzyżował rękawice z Bermanem Stivernem. Jeśli Amerykanin wygra w przyszłą sobotę, to 22 lipca czekać go będzie rewanż numer trzy - z Tysonem Furym.
Andrzej Gołota po zawieszeniu rękawic na kołku pozostaje aktywny fizycznie. Sport jednak najpopularniejszemu polskiemu pięściarzowi w historii nie zawsze wychodzi na zdrowie.
Jak zdradziła na Instagramie Mariola Gołota, "Andrew" ostatnio upadł podczas jednej z przejażdżek rowerowych, łapiąc bolesną kontuzję.
"Uparty twardziel. Dwa tygodnie po upadku na rowerze, spania na siedząco oraz moich próśb i gróźb, by udać się na prześwietlenie, Andrzej dał się przekonać: sześć pękniętych żeber." - napisała na Instagramie żona czterokrotnego pretendenta do tytułu mistrza świata kategorii ciężkiej.
31 maja na gali Babilon Pormotion w Pruszkowie Michał Cieślak (18-0, 12 KO) zmierzy się z Olanrewaju Durodolą (29-6, 27 KO). Zapraszamy do wysłuchania rozmową z boksującym w wadze junior ciężkiej niepokonanym radomianinem, który w piątek skończył 30 lat.
Czterokrotny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej Andrzej Gołota (41-9-1, 33 KO) otrzymał ofertę powrotu na ring. O niespodziewanej propozycji poinformowała żona pięściarza - Mariola, przy okazji promocji programu telewizyjnego "Agent - Gwiazdy", w którym małżeństwo Gołotów wzięło udział.
- Decyzja o zakończeniu kariery była, że tak powiem, dorosła - i dla męża, i dla mnie, bo w pewnym momencie sport wyczynowy zaczyna się robić niebezpieczny. Ale nie dalej niż w czwartek (14 lutego), Andrzej znów dostał ofertę walki. Zainteresowanie jest, kibice nadal chcieliby go widzieć, ale to już zamknięty rozdział tej książki- zdradza żona byłego pięściarza, doprecyzowując, że oferta dotyczyła występu w turnieju.
- Oferta jest jak najbardziej prawdziwa. Jeśli turniej dojdzie do skutku, potwierdzi to moje słowa. Jeśli nie dojdzie, upublicznię ofertę - mówi Mariola Gołota.
Gołota ostatni zawodowy pojedynek stoczył w lutym 2013 roku. W ostatnim profesjonalnym występie pięściarze przegrał przed czasem z Przemysławem Saletą.
Sędzia Frank Garza nie może tego powiedzieć wprost, ale daje do zrozumienia, że Polak pobiłby Mike’a Tysona. Gdyby zaczął trzecią rundę. "Przegląd Sportowy" porozmawiał z człowiekiem, który prowadził tę pamiętną walkę.
Czy dwurundowa walka Mike’a Tysona z Andrzejem Gołotą, która odbyła się w 2000 roku w Detroit, była jednym z najbardziej nietypowych wydarzeń, z którymi miał pan do czynienia w boksie? Frank Garza: Myślę, że to była jedna z najdziwniejszych walk, które w ogóle wydarzyły się w boksie zawodowym. A przynajmniej w tamtych latach. To miało być zderzenie dwóch indywidualności – dwóch wybitnych, ale i nietypowych pięściarzy. Obaj mieli sporo na sumieniu. Wcześniej robili przecież w ringu rzeczy, które nie przynosiły chluby tej dyscyplinie sportu. Było zresztą wielu ludzi, którzy twierdzili, że Gołota i Tyson w ogóle nie powinni ze sobą walczyć z powodu tych dziwnych zachowań.
Zna pan odpowiedź na pytanie, dlaczego Gołota zszedł z ringu po drugiej rundzie? Wielu ludzi mówi, że była ona dla niego o wiele lepsza niż pierwsza, w której znalazł się na deskach. Zgadzam się z tymi ludźmi. To była runda, która należała do Gołoty. Nie wiem, dlaczego to zrobił. Dałem mu wszelkie możliwości, które tylko mogłem. Po gongu kończącym drugą rundę powiedziałem: „Wracaj do narożnika. Masz minutę. Pomyśl o tym, co zamierzasz zrobić”. Zostawiłem to w jego rękach, zostawiłem to ludziom z jego narożnika. Sam miałem związane ręce. A kiedy minuta kończąca przerwę minęła – dałem Andrzejowi ostatnią szansę. A on powiedział, że jest po wszystkim.
Gołota nie chciał walczyć, trener Certo próbował go do tego zmusić, obrażając go przekleństwami i wpychając mu na siłę ochraniacz na zęby. Można zrozumieć, że sytuacja była kuriozalna, ale czy szkoleniowiec nie powinien jednak w każdej chwili stać murem za zawodnikiem? Nie mogę się wypowiadać w niczyim imieniu. Wiem jednak, że jeśli jest jakaś osoba, która rozumie i zna boksera lepiej niż ktokolwiek inny – jest nią właśnie jego szkoleniowiec. Pomiędzy Gołotą i Certo nastąpiło duże spięcie. Dlaczego? To pewne, że Al Certo bardzo chciał, aby Andrzej kontynuował walkę. Jednak ostateczna decyzja należała do pięściarza.
Al Certo doznał złamania kości uda, a komplikacje po operacji były pośrednią przyczyną śmierci 90-latka. Ten szkoleniowiec na zawsze zapadł w pamięć polskich fanów boksu.
Amerykański szkoleniowiec w przeszłości prowadził naszego pięściarza. Andrzej Gołota miał właśnie Certo w narożniku podczas walki z Mikem Tysonem w 2000 roku.
Trener sam był w przeszłości bokserem, potem menedżerem i promotorem. Podkreślał, że przyjaźnił się z takimi sławami jak Willie Pep (mistrz świata w wadze piórkowej) czy Jersey Joe Walcott (mistrz świata w ciężkiej). Certo zmarł w New Jersey 26 grudnia.
Niedawno powstał szczególny pana sercu klub bokserski, pierwszy taki na świecie, pana imienia w Krotoszynie. Andrzej Gołota: To była bardzo fajna i istotna sprawa.
Konsultowano to wcześniej z panem lub pana małżonką? Owszem, zwrócono się z taką propozycją. Moja odpowiedź brzmiała: "a dlaczego by nie?".
Kilka razy już pan był w Krotoszynie. Frekwencja na sali dopisywała? Naprawdę byłem aż zdziwiony, że jest tylu chętnych do trenowania tego sportu. Teraz też byłem i znów aż miło było na to popatrzeć.
Kilka lat temu wyznał mi pan, że nie ogląda obecnych walk, a na pytanie z czego to wynika, z rozbrajającą szczerością odparł pan, że nie potrafi odpowiedzieć. Jak jest teraz? Na pewno niezbyt śledzę sytuację w polskim boksie, ponieważ mam z nim bardzo mały kontakt. Jednak dzięki temu, że ostatnio przez trzy dni oglądałem turniej w Krakowie, mogłem zobaczyć na własne oczy, że w Polsce jest paru bardzo fajnych zawodników i sporo utalentowanej młodzieży. Aż zdziwiłem się, jak ładny poziom zaprezentowali ci młodzieńcy.
Rozważa pan jakąś rolę dla siebie przy boksie? Na pewno nie w charakterze promotora czy menedżera, ale bardziej konsultanta.