- Już w szóstej rundzie Mateusz poczuł ten ból. Nie powiedział nam tego, ale przed ósmą już tak bolało, że nie był w stanie nic zrobić - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Piotr Wilczewski, szkoleniowiec Mateusza Masternaka. Polski pięściarz w niedzielę w Bournemouth był o krok od odebrania pasa mistrza świata WBO angielskiemu czempionowi Chrisowi Billamowi-Smithowi. Na przeszkodzie stanęła kontuzja żeber.
- W pierwszej rundzie Mateusz był jeszcze trochę spięty, ale od drugiej zaczął wchodzić na swoje obroty. I zaczął realizować plan, który założyliśmy. A z rundy na rundę dokładał coraz więcej dobrych elementów. Jego ciosy na pewno robiły większe wrażenie na rywalu niż ciosy Billama-Smitha na nim - mówi Piotr Wilczewski, trener Mateusza Masternaka.
- Nastawialiśmy się na ruchliwość i chcieliśmy unikać stylu boksowania Billama-Smitha, który często klinczuje. Wiedzieliśmy, że w zwarciach będzie chciał męczyć Mateusza. Ale "Master" nie stał w miejscu, chodził na lewo i prawo - podkreśla były mistrz Europy zawodowców.
Pełna treść artykułu w "Przeglądzie Sportowym" >>