22 kwietnia w podrzeszowskiej Jasionce Łukasz Różański (15-0, 14 KO) sięgnął po mistrzowski pas WBC wagi bridger, nokautując w pierwszej rundzie Alena Babica. Polski czempion trzy dni temu ze swoim trofeum odwiedził grób byłego prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca.
Ferenc przez lata był wielkim przyjacielem boksu i mocno wspierał sportowe kariery zawodników z Rzeszowa. - Panie Prezydencie - melduję wykonanie zadania...Dziękuję, to nasz wspólny sukces! - napisał mistrz z Podkarpacia przy fotografii z cmentarza opublikowanej w mediach społecznościowych.
Łukasz Różański aktualnie odpoczywa po wielomiesięcznych przygotowaniach do kwietniowego pojedynku. Jego sportowe plany nie są jeszcze znane. Pięściarz nie wyklucza występu w kategorii ciężkiej.
W kwietniu tego roku Łukasz Różański (15-0, 14 KO) pokonał Alena Babicia (11-1, 10 KO) w starciu o pas mistrza świata federacji WBC w kategorii bridger. Z tego względu udaliśmy się do Rzeszowa, by porozmawiać z jedynym obecnym zawodowym bokserskim mistrzem świata z Polski. - Babić powiedział, że on walczy całe życie i ja jeszcze nie spotkałem takiego dzikusa. Pomyślałem sobie wtedy - chłopie, spotykałem większych dzikusów, poza tym ty jesteś jeden, a ja miałem sytuacje, w których musiałem powstrzymać pięciu czy dziesięciu! - mówi nam Różański, bez wątpienia najmniej spodziewany mistrz świata w najnowszej historii polskiego boksu, którego cała kariera i życie są wprost zadziwiające.
Kurz po bitwie już opadł? Łukasz Różański: Jeszcze nie do końca, ale powoli opada. Cieszę się, że wszystko potoczyło się po mojej myśli. Teraz jeszcze przez chwilę jestem do dyspozycji mediów. Dlatego bezpośrednio po walce nie planowałem wolnego. Wiedziałem, że może być taka sytuacja, że będę wyeksponowany medialnie.
Miałeś jakieś marzenie, które chciałbyś odhaczyć po zdobyciu pasa? Albo inaczej - jakąś formę nagrodzenia samego siebie? Niczego takiego nie planowałem. Ogólnie chciałbym zainwestować te pieniądze na tyle, bym miał z nich emeryturę która pozwoli mi normalnie żyć. Ja też nigdy nie zapominałem o codziennym życiu – poza ringiem prowadzę własną firmę. Ale na pierwszym miejscu stawiam boks, a wszystko dzięki grupie wspaniałych ludzi, których mam wokół siebie. Może nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale gdybym przez te półtora roku miał żyć tylko z boksu, to zrezygnowałbym z pięściarstwa. Jednak moi partnerzy oraz sponsorzy wspierali mnie na tyle mocno, że mogłem sobie wszystko poukładać w głowie i czekać na swoją szansę.
Czytałem komentarze kibiców po twojej wygranej. Pojawiło się sporo głosów, że teraz powinieneś przejść do kategorii ciężkiej i zrobić walkę za wypłatę życia. Nie ukrywam tego, że mam plan by zawalczyć w wadze ciężkiej. Na ringu miałem zaczepić Dilliana Whyte’a, ale wszystko działo się tak szybko, że zanim się obejrzałem, jego już nie było. A szkoda, bo chciałem mu powiedzieć, że może by się ze mną spróbował. (śmiech)
Trochę wyprzedziłeś moje następne pytanie. Wyobraź sobie taki scenariusz. Z jednej strony Oscar Rivas wraca z emerytury i chce walki o pas kategorii bridger. Z drugiej strony, ktoś znany z wagi ciężkiej - np. Dillian Whyte, obecny podczas gali w Rzeszowie, proponuje pojedynek na Wyspach. Co wybierasz? Dilliana Whyte’a. Na pewno walka z nim dałaby mi dużo większy rozgłos na świecie, głównie w Wielkiej Brytanii. Ale też upatrywałbym wygranej w takim pojedynku. Jeżeli bym go trafił, to bym już nie popuścił i szedł po zwycięstwo.
Fragment sparingu Łukasza Różańskiego z Przemysławem Saletą z 2015 roku. 29-letni Różański szykował się do zawodowego debiutu, 18 lat starszy Saleta do swojej ostatniej walki w karierze, z Tomaszem Adamkiem.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z Janem Czerklewiczem (9-1, 2 KO). Półciężki KnockOut Promotions, szykując się do majowej walki, pomaga aktualnie w sparingach Pawłowi Stępniowi.
Łukasz Różański w walce wieczoru podczas gali KnockOut Boxing Night 27 w podrzeszowskiej Jasionce wygrał walkę o mistrzostwa świata WBC w kategorii bridger (do 101,6 kg). Polak rozbił Alena Babicia już w pierwszej rundzie. - Zobaczyłem, że oczy mu uciekły i pomyślałem sobie teraz albo później już nie będzie szansy - powiedział nowy mistrz świata w programie "Misja Sport".
Za tobą walka, o której mówili wszyscy. To było coś, co rzadko się ogląda w walkach o taką stawkę, to było połączenie furii z huraganem, no bo kilkadziesiąt sekund i było po walce. W którym momencie uznałeś, że tak to trzeba rozwiązać? Łukasz Różański: Każdy się pytał o plan taktyczny na walkę, ale on pojawia się dopiero, jak się wejdzie do ringu. Jak zobaczyłem, że Babić jest wolniejszy niż myślałem i widzę ciosy, to zaatakowałem podwójnym lewym sierpem. Tym drugim trafiłem w brodę, zobaczyłem, że oczy mu uciekły i pomyślałem sobie teraz albo później już nie będzie szansy.
Wczoraj powiedziałeś mi jedną ciekawą rzecz, że przed walką powiedziałeś sam sobie: "wygram tę walkę i kończę". Rozumiem, że to jest już nieaktualne, prawda? To było powiedziane w emocjach. Tak naprawdę cały tamten tydzień był bardzo nerwowy, nie tylko przez ciężar walki, ale także organizacyjnie. Dookoła było do załatwienia mnóstwo spraw, więc wszystko się nakładało. W poniedziałek i wtorek byłem mocno zestresowany, ale w środę trochę to odpuściło. Po ważeniu w piątek, kiedy zobaczyłem, że nerwy z mojej strony są opanowane, a u mojego przeciwnika dopiero zaczęły działać, powiedziałem sobie, że to będzie ten moment.
Co teraz? W ciągu kilku dni pewnie coś ustalimy z promotorem i moim przyjacielem Rafałem. Wtedy ustalimy co dalej.
Andrzej Wasilewski w rozmowie z ringpolska.pl skomentował wygraną Łukasza Różańskiego (13-0, 12 KO) z Alenem Babicem i wypowiedział się na temat perspektw polskiego mistrza WBC wagi bridger.
Dzięki sobotniemu zwycięstwu nad Alenem Babicem Łukasz Różański (13-0, 12 KO) awansował na pierwsze miejsce rankingu Boxrec polskiej kategorii ciężkiej .
Król nokautu z Rzeszowa w zestawieniu statystycznego portalu pięściarskiego wyprzedza aktualnie Adama Kownackiego i Marcina Siwego. Wśród najlepszych ciężkich globu Różański plasuje się na 21. pozycji.
Ranking Boxrec polskiej wagi ciężkiej: 1. Łukasz Różański, 2. Adam Kownacki, 3. Marcin Siwy, 4. Damian Knyba, 5. Mariusz Wach, 6. Kacper Meyna, 7. Kamil Sokołowski, 8. Remigiusz Smoloński, 9. Jakub Sosiński, 10. Michał Bołoz.
- Kiedy poszedłem na studia, miałem marzenie, żeby zostać i uczyć innych. I robiłem to przez trzy lata, ale stwierdziłem, że idę w boks. A uczyłem sportów walki na Uniwersytecie Rzeszowskim. Studenci mają przez jeden semestr sporty walki. Podobała mi się ta praca, ale chciałem czegoś więcej i postawiłem na pięściarstwo – mówi "Przeglądowi Sportowemu" pięściarski mistrz świata Łukasz Różański.
Jak zawsze, ale w walce z Alenem Babicem stawka była bardzo wysoka. Nie miałeś problemu z presją? Łukasz Różański: Czułem stawkę tydzień, a nawet dwa przed walką. W tygodniu walki było bardzo nerwowo, ale starałem się to od siebie odpychać i podchodzić jak do zwykłej, kolejnej walki, którą muszę wygrać.
Po takiej walce idzie się za ciosem. No tak... Jeszcze nie rozmawiałem z moim przyjacielem Rafałem. Chcę się też spotkać z moim promotorem Andrzejem Wasilewskim, żeby porozmawiać o tym, co teraz i jak to ma wyglądać. Ja chciałbym jakichś dużych wyzwań i wielkich sportowych nazwisk. Poza Polską, ale może być i u nas.
Po walce oddałeś pas przyjacielowi. To był zaplanowany gest? Powiedziałem, że jak wygram, to on zasługuje na niego. 10 lat temu, w marcu 2013 r., znowu zacząłem trenować i to był jego pomysł. Wcześniej miałem pięcio- lub sześcioletnią przerwę. Zrealizowaliśmy cel, bo tym od początku był udział w walce o mistrzostwo świata. Nie zastanawialiśmy się nad wynikiem, po prostu chcieliśmy w tym uczestniczyć. Wszystko wyszło i jeszcze do tego jest wygrana.