19 sierpnia na gali w Międzyzdrojach drugą zawodową walkę stoczy jeden z najlepszych polskich amatorów ostatnich lat Mateusz Tryc (1-0, 1 KO). Rywalem efektownie boksującego zawodnika z Wyszkowa będzie Przemysław Gorgoń (4-1, 2 KO).
Tryc na profesjonalnym ringu zadebiutował w kwietniu, stopując Tomasza Gargulę. Gorgoń jedyną porażkę w karierze poniósł w maju, przegrywając po bardzo zaciętym boju z utalentowanym Kamilem Gardzielikiem.
Głównym wydarzeniem imprezy w Międzyzdrojach będzie pojedynek o mistrzostwo Polski kategorii półciężkiej pomiędzy Markiem Matyją (13-1, 5 KO) i Dariuszem Sękiem (26-3-2, 8 KO). Ponadto w wadze ciężkiej Paweł Wierzbicki (1-0, 1 KO) skrzyżuje rękawice z Arturem Nawrockim (1-2, 0 KO).
19 sierpnia na gali w Międzyzdrojach kolejny zawodowy pojedynek stoczy obiecująco zapowiadający się pięściarz wagi półciężkiej Paweł Stępień (6-0, 5 KO) - poinformował na Twitterze Tomasz Babiloński, jeden z organizatorów kolejnej odsłony Seaside Boxing Show.
Na ringowych deskach Amfiteatru w Międzyzdrojach pojawią się także m.in. Jordan Kuliński (4-0-1, 1 KO), Mateusz Tryc (1-0, 1 KO) i Tomasz Król (4-1-1, 1 KO). Ich rywale na razie nie są znani.
Głównym wydarzeniem tej gali będzie pojedynek Dariusza Sęka (26-3-2, 8 KO) z Markiem Matyją (13-1, 5 KO). Pięściarze zaboksują o tytuł mistrza Polski wagi półciężkiej.
W swoim zawodowym debiucie Mateusz Tryc (1-0, 1 KO) pokonał przez techniczny nokaut w trzeciej rundzie Tomasza Gargulę (18-7-1, 5 KO). Pojedynek zakończył się po serii ciosów bez odpowiedzi kilkukrotnego medalisty mistrzostw Polski amatorów.
Tryc w swoim stylu od początku ruszył do przodu i zepchnął Gargulę do defensywy. 26-letni pięściarz z Warszawy trafiał mocnymi ciosami z prawej ręki i starał się utrzymywać wysokie tempo walki. Gargula inkasował wiele uderzeń z obu rąk jednak ani razu nie był liczony.
Ostatecznie sędzia ringowy Arkadiusz Małek, widząc bezradność pięściarza z Nowego Sącza, zdecydował się przerwać walkę po jednym z ataków Tryca w trzeciej odsłonie. Tym samym Gargula poniósł szóstą kolejną porażkę.
- Myślę, że to odpowiedni rywal na debiut - mówi serwisowi Ringblog.pl Mateusz Tryc, który 22 kwietnia na gali w Legionowie stoczy swój pierwszy zawodowy pojedynek. Rywalem kilkukrotnego medalisty mistrzostw Polski w boksie olimpijskim będzie Tomasz Gargula (18-6-1, 5 KO).
Nie wziął pan udziału w ostatnich Mistrzostwach Polski Seniorów, a na swoim profilu społecznościowym napisał: "komuś zależało, żeby mi zaszkodzić". To przeważyło szalę, że zdecydował się pan podpisać kontrakt zawodowy? Mateusz Tryc: Nie. Plany o przejściu na boks zawodowy były już wcześniej. To nie miało żadnego wpływu. Oczywiście chciałem wystartować i zdobyć tytuł mistrza Polski, ale to nie ucieknie, tylko się odroczy i sięgnę po niego w następnym roku.
Mówi się czasem, że boks olimpijski i boks zawodowy to dwie różne dyscypliny. Zgadza się pan? No jak? Boks to boks. Trochę jeden i drugi rządzi się swoimi prawami, ale ja jestem tylko zawodnikiem i robię, to co mam robić czyli walczę.
Tomasz Gargula to dobry rywal na debiut zawodowy 22 kwietnia w Legionowie? Niektórzy mówią, że nie powinien już wychodzić do ringu. Nie mnie to oceniać. Rywali również sobie nie dobieram. Myślę, że to odpowiedni rywal na debiut.
Powiedział pan w Polskim Radiu, że wyżej ceni medal olimpijski niż pas zawodowego mistrza świata. Jako zawodowiec będzie się pan starał o start na igrzyskach? Tak. Będę oczywiście. Medal olimpijski jest cenniejszy. W zawodowym boksie są trzy cenione federacje. Można być mistrzem świata jednej, drugiej lub trzeciej, a olimpiada jest jedną i to raz na cztery lata.
Andrzej Wasilewski z zadowoleniem przyjął finalizację rozmów z Mateuszem Trycem na temat przejścia na zawodowstwo. Startujący w kategorii półciężkiej czołowy polski pięściarz boksu olimpijskiego na profesjonalnym ringach będzie współpromowany przez grupy Fight Events i Sferis KnockOut Promotions.
- Mateusz to bardzo ciekawy zawodnik, stworzony dla widowiskowych walk zawodowych. Wielokrotnie sparował zresztą z naszymi pięściarzami. Jego styl opiera się na dużej intensywności, ofensywie i dużej liczbie zadawanych ciosów. Na pewno dobrze będzie się go oglądało - ocenia współkierujący Sferis KnockOut Promotions Wasilewski i dodaje: - Myślę, że wkrótce podpiszemy jeszcze kilku innych zawodników z boksu amatorskiego.
Mateusz Tryc swoją pierwsza walkę jako profi stoczy 22 kwietnia na gali w Legionowie, gdzie zmierzy się z Tomaszem Gargulą (18-6-1, 5 KO). Głównym wydarzeniem imprezy będzie pojedynek w kategorii ciężkiej pomiędzy Krzysztofem Zimnochem (21-1-1, 14 KO) i byłym pretendentem do tytułu mistrza świata Michaelem Grantem (48-6, 36 KO). W Legionowie kibice obejrzą także ciekawie zapowiadającą się konfrontację w wadze półciężkiej pomiędzy Dariuszem Sękiem (26-2-2, 8 KO) i Wiktorem Poljakowem (11-1-1, 6 KO). Zaplanowano także walki Kamila Szeremety (15-0, 2 KO) z Sebastianem Skrzypczyńskim (12-14-2, 5 KO i Michała Syrowatki (17-1, 6 KO) z Krzysztofem Szotem (20-20-2, 5 KO).
Kilkukrotny medalista mistrzostw Polski w boksie olimpijskim Mateusz Tryc zdecydował się na debiut na zawodowym ringu. Jego pierwszym rywalem będzie Tomasz Gargula (18-6-1, 5 KO).
Pojedynek będzie częścią zaplanowanej na 22 kwietnia gali w Legionowie. Tryc na zawodowych ringach będzie występował w kategorii półciężkiej.
Głównym wydarzeniem tej imprezy w Legionowie będzie pojedynek w kategorii ciężkiej pomiędzy Krzysztofem Zimnochem (21-1-1, 14 KO) i byłym pretendentem do tytułu mistrza świata Michaelem Grantem (48-6, 36 KO). Podczas tej samej gali wystąpią także m.in. Kamil Szeremeta, Dariusz Sęk i Michał Syrowatka.
Mateusz Tryc (81 kg) przegrał przez nokaut półfinałowy pojedynek w Vargas z Kolumbijczykiem Juanem Carlosem Carrillo i turniej olimpijski obejrzy w telewizji.
Gdyby sędzia ringowy z Wietnamu, po prawym sierpowym leworęcznego Kolumbijczyka, po którym Tryc padł na deski na początku drugiej rundy, bez liczenia nie przerwał walki, a zrobił to np. chwilę później, po jej wznowieniu, nie byłoby KO, tylko tzw. techniczny nokaut (tko), który dawałyby szanse Polakowi na występ w pojedynku o trzecie miejsce z Ukraińcem Denysem Sołonienką i olimpijski awans wciąż byłby realny.
Oczywiście kubański lekarz mógłby i tak wpisać obowiązkową przerwę Trycowi, ale z tego co mówił mi w telefonicznej rozmowie obecny w Wenezueli Adam Kusior, zastępca supervisora ostatniego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Rio, najprawdopodobniej byłby wyrozumiały. Przy nokaucie nie miał jednak wyboru i wpisaL naszemu pięściarzowi do książeczki zawodniczej 30 dni przerwy.
Ten pojedynek od początku nie układał się po myśli Tryca, który wcześniej pokonał dwóch przeciętnych zawodowców, Węgra Norberta Nemasepati i Czecha Ladislava Kutila. Ale tego należało się spodziewać, bo 23 letni Kolumbijczyk Juan Carlos Carrillo, który podobnie jak Polak, rozprawił się z dwoma profesjonałami, Serbem Petarem Maukoviciem (14-0, 13 KO) i Petru Ciobanu (1-1) z Mołdawii, wie na czym polega boks.
W starciu z Trycem potwierdził wszystko, o czym pisałem. Carrillo jest pięściarzem bardzo niewygodnym z racji swojej odwrotnej pozycji i tego, że potrafi mocno skontrować prawą ręką. Ma przy tym dobry refleks i pracę nóg oraz mimo młodego wieku spore doświadczenie. Stoczył ponad 400 walk, zdobywał medale na Pierwszych Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich (2010) w Singapurze (srebro) i Młodzieżowych MŚ w Baku, w tym samym roku (brąz). W ubiegłym roku na Igrzyskach Panamerykańskich w Toronto dopiero w finale przegrał z Kubańczykiem Julio Cesarem De la Cruzem, trzykrotnym mistrzem świata.
Mateusz Tryc przegrał przez nokaut w drugiej rundzie z Kolumbijczykiem Juanem Carlosem Carrillo w półfinale kategorii półciężkiej odbywającego się w Wenezueli turnieju kwalifikacyjnego do Igrzysk Olimpisjkich w Rio de Janeiro.
Awans na Igrzyska w Brazylii w kategorii 81 kg wywalczy trzech pięściarzy. Wcześniej udział w turnieju olimpijskim w Rio zapewnili sobie dwa wicemistrzowie Europy Tomasz Jabłoński (75 kg) i Igor Jakubowski (91 kg).
Ameryka po zwycięstwie Krzysztofa Głowackiego nad Marco Huckiem jest w szoku. A pan? Krzysztof Włodarczyk, dwukrotny mistrz świata wagi junior ciężkiej: Ja jestem przeszczęśliwy. To piękna sprawa, mamy mistrza świata. Trochę mi przykro, że to nie ja, ale jeszcze nic straconego. Zrobię wszystko, by wkrótce dwóch Krzyśków miało mistrzowskie pasy. Wracając jednak do walki, to Głowacki wykonał kawał dobrej roboty. Oczywiście można było lepiej zaboksować, ale zwycięzców się nie ocenia. A już zwłaszcza po walce, w której zdobyło się tytuł mistrza świata.
Huck przed walką odgrażał się, że wytrze Głowackim ring. Nie wyszło. Cieszę się z wygranej Krzyśka, ale moim zdaniem Niemiec popełnił taki sam błąd, jak ja – czyli zlekceważył rywala. Długimi momentami wyglądało to tak, jakby nie chciał się w ogóle spocić, w ogóle zmęczyć. Zawsze zadawał mnóstwo ciosów, parł do przodu, a w Newark nie był tym Huckiem, jakiego wszyscy znamy. Już przecież w kilku pierwszych rundach zorientował się, że rywal jest z najwyższej półki, a mimo to nadal walczył na pół gwizdka. Dziwne.
Był pan jednym ze sparingpartnerów Głowackiego przed walką z Huckiem. Jak pan wspomina ten czas? Bardzo dobrze. Sparingi są po to, by się uczyć, a Krzysiek chciał się uczyć. Piękna sprawa, że mogłem dorzucić swoją cegiełkę do tego zwycięstwa. Muszę przyznać, że Głowacki dał mi takiego mobilizacyjnego kopa, takiego pstryczka. Pokazał, że trzeba zapier***** na treningach, że ciężką pracą można spełnić swoje największe marzenia.