Mateusz Tryc (81 kg) przegrał przez nokaut półfinałowy pojedynek w Vargas z Kolumbijczykiem Juanem Carlosem Carrillo i turniej olimpijski obejrzy w telewizji.
Gdyby sędzia ringowy z Wietnamu, po prawym sierpowym leworęcznego Kolumbijczyka, po którym Tryc padł na deski na początku drugiej rundy, bez liczenia nie przerwał walki, a zrobił to np. chwilę później, po jej wznowieniu, nie byłoby KO, tylko tzw. techniczny nokaut (tko), który dawałyby szanse Polakowi na występ w pojedynku o trzecie miejsce z Ukraińcem Denysem Sołonienką i olimpijski awans wciąż byłby realny.
Oczywiście kubański lekarz mógłby i tak wpisać obowiązkową przerwę Trycowi, ale z tego co mówił mi w telefonicznej rozmowie obecny w Wenezueli Adam Kusior, zastępca supervisora ostatniego turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk w Rio, najprawdopodobniej byłby wyrozumiały. Przy nokaucie nie miał jednak wyboru i wpisaL naszemu pięściarzowi do książeczki zawodniczej 30 dni przerwy.
Ten pojedynek od początku nie układał się po myśli Tryca, który wcześniej pokonał dwóch przeciętnych zawodowców, Węgra Norberta Nemasepati i Czecha Ladislava Kutila. Ale tego należało się spodziewać, bo 23 letni Kolumbijczyk Juan Carlos Carrillo, który podobnie jak Polak, rozprawił się z dwoma profesjonałami, Serbem Petarem Maukoviciem (14-0, 13 KO) i Petru Ciobanu (1-1) z Mołdawii, wie na czym polega boks.
W starciu z Trycem potwierdził wszystko, o czym pisałem. Carrillo jest pięściarzem bardzo niewygodnym z racji swojej odwrotnej pozycji i tego, że potrafi mocno skontrować prawą ręką. Ma przy tym dobry refleks i pracę nóg oraz mimo młodego wieku spore doświadczenie. Stoczył ponad 400 walk, zdobywał medale na Pierwszych Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich (2010) w Singapurze (srebro) i Młodzieżowych MŚ w Baku, w tym samym roku (brąz). W ubiegłym roku na Igrzyskach Panamerykańskich w Toronto dopiero w finale przegrał z Kubańczykiem Julio Cesarem De la Cruzem, trzykrotnym mistrzem świata.
Pełna treść artykułu na Polsatsport.pl >>